wtorek, 15 stycznia 2013

Nie polecam restauracji


… dlaczego po „Davidzie Bowiem w pięciu smakach” cierpi się na niestrawność.


Być może to dla mnie kompromitujące, być może nie powinnam się przyznawać, ale myślałam nad tym tekstem aż cztery dni. Dlaczego? Chciałam odkryć cel, jaki przyświecał autorce „Davida Bowiego w pięciu smakach”. Poznać powód powstania tak mylnego i jak się nad tym dłużej zastanowić, przykrego tekstu. 

Przytaczam lid:
Manipulował mediami, a gdy zaczęły mu szkodzić - zmieniał osobowość. Wielokrotnie. W końcu tego pożałował. Cel jednak osiągnął - stał się ikoną popkultury. Prezentujemy Wam pięć ważnych piosenek Davida Bowie - poznaj jego historię, ogladając teledyski. (pisownia oryginalna)
Reszta artykułu tutaj: „David Bowie w pięciu smakach” Kaśka Paluch, onet.pl

Najpierw plan był inny. Zaraz po lekturze miałam zamiar wirtualnie pokąsać autorkę – udowodnić niejasność i banalność jej wywodu, uszczypliwie wytknąć błędy, a później po kliknięciu „opublikuj posta” być z siebie zadowoloną. Ale po co? Całą moją naiwnością wierzę (za co oczywiście możecie mnie zganić), że Kaśka Paluch nie miała złych zamiarów. Zastanawiając się więc, dlaczego wyszło jak wyszło, wymyśliłam cztery teorie – każdą innego dnia.

Źródło: Google
1. Teoria czasu, czyli „ten tekst miał być u mnie na wczoraj”.
Fajna, bo prosta.
Informacja o nowej płycie Mistrza pojawiła się tydzień temu (we wtorek 8 lutego – urodziny Bowiego). Tekst, o którym mowa opublikowano następnego dnia o 11:35. To mało czasu na zebranie materiałów, ich weryfikację i napisanie spójnego tekstu – sytuacja kryzysowa dla kogoś, kto nie zna twórczości i biografii artysty. Trzeba wtedy pisać po omacku, na wyczucie. Można wybrnąć tworząc tekst czysto informacyjny (najbezpieczniejsze rozwiązanie). Można też pokusić się o opiniotwórczość, jak zrobiła to na swoje i nasze nieszczęście, Kaśka Paluch. Wyrosły z tego kwiatki typu: „Styl jaki wtedy (okres berliński – przyp.red.) eksplorował był zdecydowanie bardziej uproszczony, w stosunku do pierwszych nagrań artysty” albo „Bowie po raz kolejny pokazał, że pojęcie oszczędnej formy jest mu obce” – o „Life on Mars?” (sic!)
Poważne błędy merytoryczne, jak choćby stwierdzenie, że Ziggy Stardust narodził się z płytą „The Man Who Sold the World”, potwierdzają teorię – autorka nie miała nawet czasu sprawdzić swojej wiedzy. Czy to wystarczające usprawiedliwienie? Nie. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy głosi się tak krzywdzące sądy.

2. Teoria komunikacyjna (moja ulubiona), czyli interpretacje interpretacji.
Od momentu, kiedy nasz komunikat dociera do jakiegokolwiek odbiorcy, nie mamy wpływu na jego „znaczenie”. Mówiąc inaczej, nie da się przewidzieć jak dany przekaz zostanie zinterpretowany przez drugą osobę. W przypadku omawianego tekstu konsekwencje tego są następujące: albo ja, jako odbiorca, opacznie zrozumiałam intencje artykułu, albo (co o wiele bardziej prawdopodobne) to autorka źle zinterpretowała skompletowane informacje (zakładając, że takowe miała).
Paluch cytuje Davida Buckleya: „Postać Ziggy'ego skierowała uwagę zarówno słuchaczy, jak i samego jego kreatora, w stronę tematu seksualności”, co jest zgodne z prawdą. Nie wiem dlaczego autorka formułuje z tego zarzut. Dalej czytamy: „Łatka jednak już do Bowiego przylgnęła i w świadomości swoich odbiorców na zawsze pozostał łamiącym tabu, szokującym prowokatorem. Sam zresztą niewiele zrobił, by tak myśleć o nim przestano.” Z tekstu wyłania się obraz zblazowanego, nieświadomego głupca, który nie ma na nic wpływu. Ciągle atakowany „obosiecznym" ostrzem mediów, żałuje wręcz (to z lidu) swoich kreacji. Jego jedyny cel – sława i sukces. To przecież nie Bowie!

3. Teoria sprawności językowej, czyli przekształcenie ma znaczenie.
Tutaj miałam napisać o tym jak niefortunnie zbudowane zdanie może zmienić znaczenie wypowiedzi. W jaki sposób, niby przypadkiem, można nadać neutralnemu faktowi pejoratywny wydźwięk. Teraz widzę jak bardzo naiwne to było z mojej strony. Szczegóły w następnym punkcie.

4. Teoria negatywnego dziennikarstwa, czyli jak z pozytywnego newsa zrobić bulwersującą sensację.
Ta teoria przyszła mi do głowy dzisiaj, w zasadzie dzięki historii jaką usłyszałam od rzecznika prasowego pewnej instytucji. Było tak: telewizja miała zrobić o nich materiał, ale kiedy okazało się, że instytucja funkcjonuje bez zarzutów, a nawet się rozwija, odwołali realizację. Temat nieatrakcyjny. 
Analogicznie – może świetny news o tym, że Bowie powraca z nową płytą był według redakcji portalu ZA świetny, żeby zainteresować internautów? Może stąd oskarżycielski ton artykułu („manipulował mediami”, „w końcu tego żałował”, „sam niewiele zrobił”, „nigdy nie dbał o jedność stylu”, „pojęcie oszczędnej formy jest mu obce”)? 



Starałam się jakoś wytłumaczyć nieudolność „Bowiego w pięciu smakach”. Jak widać, bezskutecznie. Na początku zapowiedziałam też, że nie będę kąsać – trochę mi nie wyszło. Chyba dlatego, że kąsanie jest tu konieczne. Ten tekst aż mnie boli. Nie tylko jako Bowie-damaged, lecz również jako początkującą dziennikarkę. Szczerze się przyznam, nie mam ochoty na szczegółowe udowadnianie, zdanie po zdaniu, nielogiczności, naiwności i bezpodstawności wywodu Kaśki Paluch. Myślę o tym od czterech dni. Może za długo?

Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że w końcu wychodzi w Polsce biografia Bowiego. Mam nadzieję, że pozwoli ona uniknąć takich kompromitacji w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz