czwartek, 4 kwietnia 2013

Putting on the black tie

1. Bang, Bang! I've got you babe

2 marca 1991 roku Rodney King oglądał z kumplami mecz koszykówki. Był wieczór. Każdy wypił po kilka piw i kiedy gra dobiegła końca, nikt nie miał ochoty kończyć zabawy. Rodney zaproponował przejażdżkę, chcąc zapewne pojechać po jakieś dziewczyny. Razem z dwoma kolegami opuścił przedmieścia Los Angeles i skierował się autostradą nr 210 na zachód.

Pół godziny po północy funkcjonariusze policji patrolujący 210-tkę, zauważyli w lusterku jadącego za nimi z bardzo dużą prędkością Hyundai'a. Jego kierowca ignorował sygnały dawane przez policjantów, którzy chcieli zatrzymać samochód. Zaczął się pościg. 

Uciekający z prędkością 117 mil na godzinę (czyli ponad 180 km/h) Rodney, chcąc zgubić radiowozy, zjechał z autostrady. Przejeżdżając na czerwonym świetle cudem uniknął wypadku. Wtedy dopiero zatrzymał samochód.

To, co wydarzyło się później, stało się przyczyną jednej z największych w nowożytnej historii  w Stanów Zjednoczonych zamieszek, których ofiarami padło ponad 50 ludzi.

2. They'll show us how to break the rules 

Źródło: Google Maps
Rodney zjechał na pobocze niedaleko Hansen Dam Park. W ciągu kilku sekund przy jego aucie znalazło się pięciu policjantów. Nad zatrzymanym Hyundai'em krążył helikopter.
- Powoli opuśćcie pojazd i połóżcie się twarzą do ziemi z rękami na karku! - krzyczeli funkcjonariusze. Pasażerowie szybko wykonali polecenie, jednak kierowca wyszedł dopiero po kilku ostrzeżeniach. Policjantka będąca przy aresztowaniu zeznała później, że Rodney stanął przy aucie i śmiejąc się machał do wiszącego nad nim helikoptera.

Zachowanie Kinga wzbudziło w funkcjonariuszach podejrzenie, że King jest pod wpływem silnych narkotyków. Mężczyzna został porażony paralizatorem.

George'a Holliday'a, kierownika firmy hydraulicznej, obudziły dobiegające z ulicy krzyki i silne światło. Chwycił więc swoją nowo kupiona kamerę i wybiegł na taras, by sprawdzić co się dzieje. Na filmie zarejestrował, jak obezwładniony paralizatorem mężczyzna podnosi się i zmierza w kierunku jednego z policjantów, jednak obraz robi się ostry dopiero w momencie, kiedy zgromadzeni wokół funkcjonariusze zaczynają bić zatrzymanego.

Kamera Holliday'a zarejestrowała ponad 50 uderzeń wymierzonych w Kinga metalowymi pałkami oraz kilka brutalnych kopniaków.

*Uwaga, film zawiera drastyczne sceny.


3. But I wonder why | Yes, I wonder why sometimes 

Dwa dni później Holliday poszedł ze swoim nagraniem do telewizji. Wkrótce film emitowany był we wszystkich ogólnokrajowych stacjach, wywołując skrajnie negatywne reakcje społeczeństwa, zwłaszcza środowisk afroamerykańskich - Rodney King był czarnoskóry, a bijący go policjanci biali.

5 marca 1992 roku rozpoczął się szeroko komentowany w mediach proces. 29 kwietnia, po siedmiu dniach narady, ława przysięgłych wydała werdykt uniewinniający funkcjonariuszy. Uznano, że zachowanie policjantów w czasie zatrzymania było uzasadnione podejrzeniem, że jest on pod wpływem silnych narkotyków, na co miało wskazywać jego dziwne zachowanie. Dodatkowo fakt, że po porażeniu paralizatorem zdołał wstać o własnych siłach, miał dowodzić ponadprzeciętnej siły mężczyzny (wywołanej środkami chemicznymi) i funkcjonariusze nie mieli innej możliwości unieruchomienia zatrzymanego.

4. Who's got the blood, who's got the gun

Żródło: L.A. Times
W dniu ogłoszenia werdyktu w Los Angeles wybuchły zamieszki. Oburzeni wyrokiem ludzie wyszli na ulice dokonując samosądów na zwykłych przechodniach. Jeszcze tego samego dnia, kilka godzin po upublicznieniu wyroku, telewizyjne kamery zarejestrowały pobicie Reginalda Denny'ego, białego kierowcy ciężarówki, który został siłą wyciągnięty na środku skrzyżowania z pojazdu i skatowany przez grupę afroamerykanów.

Telewizyjną relację można zobaczyć tutaj.

Źródło: L.A. Times

W ciągu 6 kolejnych dni doszło do wielu tego typu incydentów, w które zaangażowani byli nie tylko czarnoskórzy Amerykanie, ale też pozostali obywatele oraz emigranci innego pochodzenia (Koreańczycy, Latynosi). W sumie zginęło 53 ludzi, ponad 2 tysiące zostało rannych (według niektórych źródeł ta liczba mogła sięgnąć nawet 4 tysięcy).

Poniżej znajdują się linki do materiałów telewizyjnych obrazujących tamte wydarzenia.
Relacja 1. (masowe kradzieże i właściciele sklepów strzelający do ludzi)
Relacja 2. (chaos na ulicach, przejmujące wypowiedzi mieszkańców)
Relacja 3. (fotograf agencji Reuters opowiada o zamieszkach)

5. Lit by the glare of an L.A. fire

Na początku 1992 roku Bowie wziął ślub z Iman. Nowożeńcy postanowili przeprowadzić się do USA. Wybór padł na Los Angeles.
- Dotarliśmy z Iman do L.A. w dniu, kiedy ogłoszono decyzję [w sprawie R. Kinga] - powiedział David o feralnym 29 kwietnia. Kiedy zorientowali się, że sytuacja w mieście jest poważna, zdecydowali szybko przenieść się do Nowego Jorku.
- To przypominało nic innego, jak zamieszki w więzieniu wywołane przez ludzi, którzy bez powodu byli długo trzymani w zamknięciu  - dodał później.

Pod wpływem tego, co zobaczył Bowie skomponował utwór "Black tie, white noise" (którego tekst po prawej).

Wśród linków, które umieściłam powyżej jest filmik (Relacja 2.), na którym widzimy zrozpaczonego mężczyznę krzyczącego do zebranych na ulicy ludzi - To, co robicie jest złe! "Black tie, white noise" jest właśnie takim, może nie krzykiem, a bardziej spokojnym przekonywaniem. Według Bowiego nie da się uniknąć przelewu krwi, jednak nie może to stać się powodem do utraty wiary w drugiego człowieka, do utraty zaufania. Myślę, że 

David zaśpiewał utwór w duecie z Al B. Sure!, czarnoskórym piosenkarzem z Nowego Jorku. Reżyserem teledysku jest Mark Romanek, który jest również autorem clipów m.in. do "Rain" Madonny, "Scream" Michaela Jacksona czy "Speed of Sound" Coldplay.

Na koniec jeszcze umieszczam link do strony, gdzie znajdziecie przegląd głównych reklam marki Bennetton, o których Bowie śpiewa w pierwszym wersie "Black tie..." - link.
Są tam te najbardziej kontrowersyjne, które poruszają najważniejsze problemy współczesnego świata - rasizm, nienawiść, HIV, wojna.

____________________________________


Autorytety profesjonalnego dziennikarstwa przekonują, że w każdym materiale ostatnie słowo powinno należeć do autora tekstu. To znaczy, że teraz powinnam podsumować całość puentą, jednak nie przychodzi mi do głowy nic, co nie brzmiałoby zbyt patetycznie, a co za tym idzie nieco pretensjonalnie. Zastanawiałam się, czy o tak ważnych i fundamentalnych dla nas sprawach da się mówić szczerze, ale bez niepotrzebnej podniosłości. Myślę, że Bowiemu to się udało. Ja jednak nie mam jego talentu, więc trochę po partyzancku, nie po dziennikarsku, posłużę się cudzą puentą. Puentą Davida Bowiego:



Pozdrawiam,
Bowie-damaged